Przejdź do zawartości

Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 7.djvu/226

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   216   —

Gdy króla tego małżonka skonała,
Córka jedyną dziedziczką została;
Samo się niebo szczodrą zdało ręką
Wszystkich ją wdzięków odziewać sukienką.
Blaskami swojej urody dziewica
Grzeszną myśl w sercu zbudziła rodzica,
I niesłychaną zbrodnią, własne dziecko
Występny ojciec śmiał uwieść zdradziecko.
Co się w początku czarnym grzechem zdało,
Z przyzwyczajenia grzechem być przestało.
Nieporównane grzesznej pani wdzięki
Ściągały zewsząd, by żądać jej ręki,
Książąt i panów; chcąc przeszyć ich strachem,
Córkę na zawsze pod swym trzymał dachem,
Napisał prawo, że kto się pokusi
Ręki jej żądać, ten rozwiązać musi
Jego zagadkę, lub ginąć. Niemało
Chciwych na piękność głów już pospadało,
Jak wam to lepiej poświadczy niż słowo
Ten krwawy widok nad bramą zamkową.

(Pokazuje głowy powbijane na pal).

Ujrzycie sami następny bieg sprawy,
Wzrok niech wasz własny sąd wyda łaskawy.

(Wychodzi).


SCENA I
Pałac Antyocha.
(Wchodzą: Antyoch, Perykles i Orszak).

Antyoch.  Tyryjski książę, wiesz teraz dokładnie
Niebezpieczeństwa myśli twej grożące.
Perykles.  Wiem, lecz widokiem jej olśniona dusza
Dość ma odwagi, aby bez wahania
Poświęcić życie w takiem przedsięwzięciu. (Muzyka).
Antyoch.  Przywiedźcie córkę moją, ustrojoną
Jakby do ślubnej Jowisza komnaty.
Gdy ją Latona na świat wprowadzała,