Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 4.djvu/55

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   45   —

Coby zdołało, prócz śmierci ojcowskiej,
Wpływ taki wywrzeć na jego charakter.
Proszę was przeto, was, co od lat młodych
Z nimeście rośli, was, których skłonności
Są myśli jego młodych sąsiadami,
Byście zechcieli krótką czasu chwilę
Na dworze spędzić, ażeby Hamleta
Rozerwać w smutku waszem towarzystwem,
Ile sposobność dozwoli wybadać,
Czy go dolega boleść nam nieznana,
Którą, poznawszy, moglibyśmy zleczyć.
Królowa.  Dobrzy panowie, często was wspominał,
I wiem, że ziemia ta nie ma dwóch ludzi,
Którychby więcej kochał. Jeśli chcecie
Okazać tyle dobrej ku nam woli,
By z nami razem czas jakiś przepędzić
Na korzyść naszych nadziei i pokarm,
Wasza uprzejmość podziękę odbierze
Godną królewskiej wdzięczności.
Rozenkr.  O królu!
Potęgą władzy, jaką masz nad nami,
Mogłeś nam groźną twą nakazać wolę,
Nie prosić o nią.
Gildenst.  Jesteśmy posłuszni,
I oba z całą składamy pokorą
U stóp twych, królu, służby nasze chętne.
Racz rozkazywać.
Król.  Dzięki Rozenkranc, dobry Gildensternie!
Królowa.  Dzięki Gildenstern i dobry Rozenkranc!
Proszę was teraz, abyście natychmiast
Zbyt zmienionego odwiedzili syna.
Wiedźcie tych panów do księcia Hamleta.
Gildenst.  Boże, niech nasza obecność i praca
Wróci mu szczęście, da pociechę!
Królowa.  Amen!

(Wychodzą, Rozenkranc i Gildenstern z kilku Dworzanami. — Wchodzi Polonius).

Polonius.  Dobry mój królu, posłowie z Norwegii