Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 4.djvu/252

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   242   —

Mogłeś się spytać, jaka nasza wola.
On wiódł me pułki, był mym namiestnikiem,
A godność taka może, moim sądem,
Bratu go zrównać.
Goneril.  Trochę mniej gorąco!
Wyżej go własne wynoszą zasługi
Niż twoja łaska.
Regan.  Praw moich potęgą,
Moją powagą równy jest najwyższym.
Goneril.  To chyba gdyby mężem twoim został.
Regan.  Nie raz żartowniś w proroka się zmienił.
Goneril.  Hola! To oko, co tak ci mówiło,
Patrzało zyzem.
Regan.  Jestem zbyt cierpiąca,
Inaczej, pani, dałabym odpowiedź
Z pełnego serca. — Ty, mój generale,
Weź moje wojska, jeńców, ojcowiznę,
Bądź ich jak moim panem; wszystko twoje.
W obliczu świata ogłaszam cię teraz
Mężem i panem.
Goneril.  Więc myślisz go pojąć?
Albany.  Wyrok w tej sprawie nie będzie zależał
Od twojej woli.
Edmund.  Ni od twej, milordzie.
Albany.  Owszem, od mojej, mości pół-szlachcicu!
Regan  (do Edmunda). Niech bęben powie, że tytuł mój twoim.
Albany.  Wstrzymaj się chwilę! Edmundzie, na ciebie
Jako na zdrajcę stanu areszt kładę,
A z tobą razem na tę złotą żmiję,
Bo twojej woli opieram się, siostro,
W obronie żony mojej interesów,
Jest bowiem panu temu zaręczoną;
Jej mąż, sprzeciwiam twym się zapowiedziom.
Jeśli chcesz męża, umizgaj się do mnie,
Bo on poprzednio panią tę zamówił.
Goneril.  Co za komedya!
Albany.  Zbrojnyś jest Gloucesterze —
Uderzcie w trąby! — jeśli nikt nie stanie,