Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 4.djvu/202

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   192   —

W domu, gdzie służba dwa razy liczniejsza
Na twój jest rozkaz?
Regan.  Po co jeden nawet?
Król Lear.  O, nie mierz życia tylko koniecznością!
Ostatni żebrak ma zbytek w swej nędzy.
Zamknij człowieka w granicach potrzeby,
A będzie tani wiódł żywot jak bydlę.
Ty jesteś panią; gdyby, twoim sądem,
Ciepło się trzymać wielkim było zbytkiem,
Jestże potrzebny ten przepych ubioru,
Który zaledwo ogrzać cię jest w stanie?
Lecz co koniecznie potrzebne — o Boże,
Daj mi cierpliwość! jej mi tylko trzeba!
Widzisz tu, Boże, ubogiego starca
Lat i boleści zgiętego brzemieniem!
Jeśli ty serca córek tych buntujesz
Przeciwko ojcu, nie rób ze mnie głupca,
W pokorze ducha znoszącego krzywdę,
Ale szlachetnym pierś mą natchnij gniewem!
Niech broń niewieścia, łza, lic mych nie kala!
Nie, czarownice wyrodne! ja na was
Takiej dokażę zemsty, że świat cały —
Dokonam — jeszcze nie wiem, co dokonam —
Lecz wiem, że będzie to postrachem ziemi!
Myślicie może, że ja płakać będę?
Nie będę płakał.
Mam ja powody płakać, lecz to serce
Na sto tysięcy kawałków wprzód pęknie,
Niźli zapłaczę. Błaźnie, oszaleję!

(Wychodzą: król Lear, Gloucester, Kent, Błazen).

Cornwall.  Czas się oddalić, bo nadciąga burza.

(Burza w odległości).

Regan.  Ten dom jest mały, trudno, aby starzec
Z całym orszakiem mógł się w nim pomieścić.
Goneril.  To jego wina, sam się z domu wygnał,
Niech teraz cierpi za swoje szaleństwo.
Regan.  Samego chętnie przyjmę w moim zamku,
Lecz ni jednego z jego towarzyszy.