Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 3.djvu/191

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Bucking.  Wierzaj mi, książe, będę sprawy bronił
Jakbym miał złote otrzymać poczesne.
Tą obietnicą żegnam cię, milordzie.
Gloucest.  Jeśli pomyślny obrót wezmą rzeczy,
Do zamku Baynard przyprowadź ich z sobą,
Gdzie będę czekał w zacnem towarzystwie
Dostojnych ojców i mądych biskupów.
Bucking.  Idę, a koło trzeciej albo czwartej
Licz na przysłane z Guildhall wiadomości (wychodzi).
Gloucest.  Idź, doktorowi Shaw, powiedz, Lovelu
(Bo Catcsby). A ty mnichowi Penker, że w godzinę
Na obu przyjście w zamku Baynard czekam.

(Wychodzą: Lovel i Catesby).

A teraz idę tajne dać rozkazy,
Z oczu usunąć Clarensa bachury,
Polecić, aby pod żadnym pozorem
Nikt się do książąt przybliżyć nie ważył (wychodzi).

SCENA VI.
Ulica.
(Wchodzi Woźny).

Woźny.  Oto jest lorda Hastings oskarżenie
Pięknie spisane, aby je dziś jeszcze
W kościele Pawła świętego czytano.
Rozważmy tylko cały rzeczy wątek:
Catesby przyniósł pismo wczora wieczór,
Którem kopiował godzin jedenaście,
A oryginał tyleż zabrał czasu,
Pięć jednak godzin temu żył lord Hastings
Nieoskarżony, niesłuchany, wolny.
Co za świat piękny! Któż byłby tak tępy,
Żeby jawnego nie dostrzegł podejścia?
Lecz kto tak śmiały, żeby to powiedział?
Zły to świat, wszystkie źle skończą się sprawy,
Gdy myślą tylko sądzi się czyn krwawy.

(Wychodzi).