Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 3.djvu/192

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
SCENA VII.
Londyn. Podwórze zamku Baynard.
(Gloucester i Buckingham spotykają się).

Gloucest.  Co tam nowego? Co mówią mieszczanie?
Bucking.  Na Matkę Bożą, mieszczanie są niemi,
Nie mówią słowa.
Gloucest.  Czy im napomknąłeś
O synów króla Edwarda bękarctwie?
Bucking.  O jego z lady Łucyą zaręczynach,
O drugim ślubie we Francyi przez posłów,
O gwałtowności żądz jego niesytych,
O gwałtach jego na kobietach miejskich,
Jego tyranii, i jego bękarctwie,
(Bo był poczęty, gdy ojciec był w Francyi),
O rysach jego księciu niepodobnych;
Dodałem później, jak twoja oblicze
Było ojcowskiej twarzy powtórzeniem,
O podobieństwie ciała i umysłu,
O twoich w Szkocyi zwycięstwach mówiłem,
Odwadze w bitwach, mądrości w pokoju,
Dobroci, cnotach i pięknej skromności;
Słowem, w mej mowie wszystko wyliczyłem,
Coby posłużyć twojej mogło sprawie.
Gdy się mój wywód miał już ku końcowi
Rzekłem: niech każdy, co ojczyznę kocha,
Wykrzyknie ze mną: „Naszego Ryszarda,
Naszego króla, zachowaj nam Boże!“
Gloucest.  I wykrzyknęli?
Bucking.  Nie, Bóg mi jest świadkiem;
Żywe kamienie, milczące posągi,
Biedzi jak trupy patrzeli na siebie.
Gromiąc ich, lorda mera zapytałem,
Co uporczywe milczenie to znaczy;
A on mi odrzekł, że lud nieprzywykły
Do innych mówców prócz swego pisarza.
Na rozkaz, aby słowa me powtórzył: