Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 2.djvu/247

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Który z nim pragnie mówić osobiście.
Król Henr.  Dobry człowieku, opowiedz nam wszystko,
Byśmy za ciebie chwalić mogli Pana.
Więc byłeś ślepy, dziś wzrok odzyskałeś?
Simpcox.  Urodziłem się ślepy, z przeproszeniem waszej królewskiej mości.
Żona.  Oj, że ślepy, to prawda.
Suffolk.  Co to za kobieta?
Żona.  Jego żona, wielmożny panie.
Gloucest.  Godniejsze wiary byłoby świadectwo,
Gdyby nie żoną lecz matką mu była.
Król Henr.  Gdzie się rodziłeś?
Simpcox.  W Berwick, na północy.
Król Henr.  Wielkie okazał Bóg ci miłosierdzie;
Niechże pamięci twej będzie przytomne,
We dnie i w nocy, Pańskie zmiłowanie.
Małgorz.  Powiedz mi teraz, czyś przybył przypadkiem,
Czy na pielgrzymkę do świętego grobu?
Simpcox.  O, na pielgrzymkę, Pan Bóg mi jest świadkiem,
Bo święty Alban ze sto razy we śnie
Wzywał mnie, mówiąc: „Przybywaj Simpcoxie,
W moich relikwiach znajdziesz pokrzepienie“.
Żona.  To czysta prawda, bo nieraz ja także
Słyszałam w nocy głos ten wołający.
Kardynał.  Czyś i kulawy?
Simpcox.  Tak, pomóż mi, Boże!
Suffolk.  Skąd ta ułomność?
Simpcox.  Spadłem z drzewa, panie.
Żona.  Ze śliwy zleciał.
Gloucest.  Od jak dawnaś ślepy?
Simpcox.  Od urodzenia.
Gloucest.  A wlazłeś na drzewo?
Simpcox.  Raz w mojem życiu, kiedym był wyrostkiem.
Żona.  To prawda, drogo też za to zapłacił.
Gloucest.  Nie lada byłeś śliwek miłośnikiem,
Gdyś śmiał to zrobić.
Simpcox.  Ach, wielmożny panie,
Żonie się mojej zachciało węgierek;