Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 2.djvu/248

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Z niebezpieczeństwem życia się wdrapałem.
Gloucest.  Subtelny hultaj: lecz próżne wybiegi.
Pokaż mi oczy; zmruż je; otwórz teraz;
Mem zdaniem, jeszcze niezbyt dobrze widzisz.
Simpcox.  O, jak dzień jasno, dzięki panu Bogu
I Albanowi świętemu.
Gloucest.  Tak mówisz?
Więc powiedz, jaki płaszcza tego kolor?
Simpcox.  Czerwony, panie, jakby krew czerwony.
Gloucest.  To prawda. Jakiż kolor mojej sukni?
Simpcox.  Czarny, o, czarny jak węgiel lub gagat.
Król Henr.  A więc wiesz, jaki jest gagatu kolor?
Suffolk.  Nigdy go przecie, jak myślę, nie widział.
Gloucest.  Lecz widział sukni i płaszczów niemało.
Żona.  Nigdy do dzisiaj w całem swojem życiu.
Gloucest.  Powiedz mi, hultaju, jak się nazywam?
Simpcox.  Ach, wielmożny panie, nie wiem.
Gloucest.  A ten pan jak się nazywa?
Simpcox.  Nie wiem.
Gloucest.  A tamten?
Simpcox.  I tego nie wiem, wielmożny panie.
Gloucest.  A ty sam jak się nazywasz?
Simpcox.  Saunder Simpcox, z przeproszeniem wielmożnego pana.

Gloucest.  Więc siadaj tu, Saundersie, ty najkłamliwszy łotrze w całem chrześcijaństwie. Gdybyś się urodził ślepym, byłoby ci równie łatwo wiedzieć wszystkich nas imiona, jak znać różne kolory naszych sukni. Wzrok może rozeznać kolory, ale znać odrazu wszystkie ich nazwiska, to niepodobna. Panowie, święty Alban cud ten tu zrobił, ale co myślicie, czy nie wielka byłaby potęga, któraby przywróciła nogi temu chromemu?
Simpcox.  O wielmożny panie, gdyby to było w twojej mocy.
Gloucest.  Panowie rajcy Saint Albańscy, czy niema w waszem mieście bedela i instrumentu zwanego batogiem?
Mer.  I owszem, milordzie.
Gloucest.  Więc poślijcie po niego natychmiast.
Mer.  Ruszaj po bedela i wracaj z nim co prędzej.

(Wychodzi sługa).