Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 2.djvu/183

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Gniew twój, Yorku.
Król Henr.  Wszechmogący Boże!
Ileż szaleństwa w słabym ludzkim mózgu,
Gdy dla powodów tak lichych, tak błahych,
Tyle zajadłych zapala się sporów!
Drodzy mi krewni, Yorku, Somersecie,
Zawrzyjcie zgodę, bądźcie przyjaciółmi.
York.  Niech spór ten wprzódy w szrankach się rozstrzygnie,
A potem, królu, pokój nam nakażesz.
Somerset.  Dwóch nas jedynie kłótnia ta dotyczy,
Niechże ją bitwa między nami skończy.
York.  A więc mój zakład przyjmij, Sommersecie.
Vernon.  Niech spór zostanie, gdzie się spór rozpoczął.
Basset.  Łaskawy królu, potwierdź to żądanie.
Gloucest.  Potwierdź żądanie! Niech wasz spór przepadnie,
I wy z nim razem, z waszą gadaniną!
Nie macież wstydu, zuchwali wasale,
I nas i króla nieprzystojnym krzykiem
Nudzić daremnie? Mojem także zdaniem
I wy, lordowie, źle postępujecie,
Ich waśń powagą podpierając waszą,
Co gorsza, z ust ich czerpając powody
Do osobistej między wami wojny.
Zmieńcie zamiary; słuchajcie mej rady.
Exeter.  Króla to boli, zgoda więc, panowie!
Król Henr.  Zbliżcie się do mnie wy, co walczyć chcecie:
Jeżeli droga wam jest łaska moja,
Puśćcie w niepamięć spór i jego powód,
A wy, lordowie, miejcie na pamięci,
Że wśród zmiennego Francyi ludu stoim.
Jeśli nam z oczu poznają niezgodę,
Jaką podnietą do buntu im będą
Nasze niesnaski i wojna domowa!
Jaka nam hańba, gdy się wieść rozbiegnie
Po obcych dworach, że dla nędznych cacek,
Króla Henryka szlachta i panowie
Stracili Francyę, mordując się wzajem!
Na mego ojca pomnijcie podboje,