Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 2.djvu/138

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Więc rozjaśń czoło, bo zbliża się pomoc.
Świętą Dziewicę przyprowadzam z sobą,
Która widzeniem przez niebo zesłanem
Przychodzi długie skończyć oblężenie,
Z francuskich granic wypędzić Anglików.
Duch jej proroczy potęgą prześciga
Starożytnego Rzymu dziewięć Sybil:
Przeszłość i przyszłość równie są jej znane.
Czy ją wprowadzić? Wierzaj memu słowu,
Bo ci zwiastuję prawdę nieomylną.
Karol.  Niech wejdzie. (Wychodzi Bękart).
Wprzódy, na wiedzy jej próbę,
Reignier, na mojem miejscu bądź Delfinem,
Mów do niej dumnie, poglądaj surowo;
Z jej odpowiedzi osądzim jej wiedzę.

(Odchodzi na stronę).
(Wchodzą: Bękart Orleański, Dziewica i inni).

Reignier.  Czy ty, Dziewico, masz te cuda spełnić?
Dziewica.  Czy myślisz, Reignier, że mnie zwieść potrafisz?
Gdzie Delfin? Wystąp z twojego ukrycia;
Znam cię, choć nigdy wprzódy nie widziałam.
Nie dziw się, nie ma dla mnie tajemnicy.
Tobie jednemu pragnę coś powiedzieć:
Panowie, chwilę zostawcie nas samych.
Reignier.  Jak na wstęp, śmiało sobie rozpoczyna.
Dziewica.  Jestem pasterza córką, o Delfinie,
A nie ćwiczony w naukach mój umysł;
Lecz okiem łaski Przenajświętsza Panna
Na stan wzgardzony mój raczyła spojrzeć.
Bo gdym owieczek moich pasła trzodę,
Mą twarz paliło słońce południowe,
Zstąpiła do mnie Boga Rodzicielka,
I w objawieniu pełnem majestatu
Mój stan mi podły rzucić nakazała,
A od klęsk moją ziemię wyswobodzić;
Przyrzekła pomoc, zapewniła tryumf.
W całej ją chwale widziałam na jawie.
Gdy opalone były wprzód me lica,