Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 10.djvu/221

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Intendent  (czyta). „Do Kompostelli idę jak pątnica:
Grzeszna w miłosnej dumy zaślepieniu,
Bosą dziś nogą, po ostrym krzemieniu
Po odpust idzie uboga grzesznica.
O, pisz do niego, niech porzuci bitwy,
Niech spiesznie wraca połączyć się z wami!
Ty go tu otocz matki pieszczotami,
A ja za niego wzniosę tam modlitwy.
Niech mi swe troski minione daruje!
Ja, dumna Juno, z dworskiej go zabawy
Na plac pognałam dymu, krwi i wrzawy,
Gdzie śmierć na wszystko, co piękne, czatuje.
Dla mnie i śmierci zbyt jesteś urodny,
Ja umrzeć wolę, a ty bądź swobodny!“
Hrabina.  Jak ostre żądło w łagodnych jej słowach!
Nigdyś tak jeszcze w zdaniu nie pobłądził,
Jak dopuszczając ten odjazd Heleny.
Gdybym z nią była rozmówić się mogła,
Możebym myśli jej zdołała zmienić,
Teraz żadnego nie widzę ratunku.
Intendent.  Przebacz mi, pani! Gdybym list był wręczył
Przed późną nocą, może nasza pogoń
Mogłaby jeszcze dopędzić ją w drodze,
Choć w liście pisze, że żadne ściganie
Na nic się nie zda.
Hrabina.  Jakiż będzie anioł
Tak niegodnego błogosławił męża?
Nigdy on szczęścia na ziemi nie znajdzie,
Chyba że modły gorące Heleny,
Do których niebo chętnie się przychyla,
Potrafią zmiękczyć wieczną sprawiedliwość.
O pisz, Rynaldo, do tego małżonka
Tak niegodnego swojej świętej żony.
Złóż w każde słowo jej cnót złoty ciężar,
Który tak lekko ważył w swem szaleństwie.
Choć mej głębokiej nie czuje boleści,
W przenikających przedstaw mu ją słowach.
Oddaj twe pismo w najwierniejsze ręce,