Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 10.djvu/178

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Sokole oczy i włosów kędziory
Na tle mej duszy, duszy zbyt łakomej
Na każdy zarys słodkiej jego twarzy!
Lecz już go niema! Niech jego pamiątki
Myśl bałwochwalcza uświęci na zawsze! —
Któż się to zbliża? (Wchodzi Parolles).
To jego towarzysz,
Jest mi on drogi dla jego miłości,
Choć wiem, że kłamca z niego jest bezczelny,
Głowę bez sądu, bez męstwa ma serce.
Wszystkie te wady tak mu są do twarzy,
Że znalazł dobre u ludzi przyjęcie,
Kiedy stalowe prawej cnoty kości
Trzęsły się wiatrem kąsane zimowym.
Bo jakże często bogatemu głupstwu
Uboga cnota musi posługiwać!
Parolles.  Bóg z tobą, piękna królowo!
Helena.  I z tobą, monarcho.
Parolles.  Monarcho? Nie, wcale.
Helena.  Królowo? Nie więcej.
Parolles.  Czy dumasz o dziewictwie?

Helena.  Zgadłeś. Otarłeś się trochę między żołnierzami, pozwól więc, że ci zadam jedno pytanie: mężczyzna jest nieprzyjacielem dziewictwa; jakby je można przeciw niemu zabarykadować?
Parolles.  Trzymaj go z daleka.
Helena.  Ale cóż, kiedy ciągle szturmuje. Nasze dziewictwo, choć walecznie się broni, jest za słabe; naucz nas jakiej żołnierskiej sztuki w oporze.
Parolles.  Niema na to sztuki. Mężczyzna stanie przed wami obozem, podkopie was i w powietrze wysadzi.
Helena.  Ratuj, panie, nasze dziewictwo od podkopaczy i wysadzicieli! Czy niema jakiego żołnierskiego figla, przez który dziewice mogłyby mężczyzn w powietrze wysadzać?
Parolles.  Obalone dziewictwo tem prędzej mężczyznę w powietrze wysadza, tylko że mężczyzna spadając zabiera waszą fortecę przez wyłom przez was same zrobiony.