Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 10.djvu/177

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Hrabina.  Niech Bóg ci ześle wszystkie swoje łaski,
Bądź dzieł ojcowskich jak rysów dziedzicem!
Krew twoja z cnotą o berło niech walczy,
Dobroć wyrówna szlachetności rodu,
Ufaj niewielu, ale wszystkich kochaj.
Nie krzywdź nikogo, bądź wrogom twym równy
Siłą twą raczej, niż siły użyciem,
Strzeż przyjaciela pod żywota kluczem.
Niech świat milczenie twe skarży nie słowa,
Niech wszystkie łaski, które Bóg udzielić,
A prośby moje wybłagać są w stanie,
Na twoją głowę zleją się! Bądź zdrowy!
(Do Lafeu’a). Nowy to dworak, panie, bądź mu radą.
Lafeu.  Co miłość może, znajdzie wszystko we mnie.
Hrabina.  Bądź zdrów, Bertramie! Błogosław ci, Boże!

(Wychodzi).

Bertram  (do Heleny). Niech wszystkie twoich myśli życzenia spełnią się po twojej woli! Pocieszaj moją matkę, twoją panią i pielęgnuj ją troskliwie.
Lafeu.  Żegnam cię, piękna pani; pokaż się godną chwały twojego ojca. (Wychodzą: Bertram i Lafeu).

Helena.  Ach, gdyby tylko to było mym celem!
Nie myślę o nim, a te łzy rzęsiste
Pamięci jego cześć oddają większą,
Niż łzy prawdziwie dla niego wylane.
Twarz jego w mych się już zatarła myślach,
Jeden w nich tylko jest obraz — Bertrama.
Umieram! bo tam, gdzie niema Bertrama,
Niema i życia. Na jednoby wyszło,
Gdybym się w jasnej pokochała gwieździe;
Bo on, jak gwiazda, wysoko nade mną;
Jej tylko światłem pocieszać się mogę,
Jej sfery bowiem nigdy nie dosięgnę.
Moją jest kaźnią miłości mej pycha.
Łania, pragnąca ze lwem się skojarzyć,
Ginie z miłości. Ach, jak było lubo
I jak boleśnie, o każdej godzinie
Widzieć go, łuki brwi jego malować,