Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 1.djvu/394

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Potem myśl, w twojej żem stanął obronie,
Żem twą powagą syna milczeć zmusił,
Dopiero z zimną potęp mnie rozwagą.
Jako król, powiedz, czegom się dopuścił,
Coby godności mojej nie przystało,
Krzywdziło pana mojego majestat?
Król.  Masz słuszność, sędzio, wszystkoś dobrze zważył,
Więc i na przyszłość miecz i wagę trzymaj.
Daj Bóg, byś rosnąc w godnościach, doczekał,
Aby cię syn mój w chwili zapomnienia,
Jak ja obraził i jak ja usłuchał,
Abym ojcowskie powtórzyć mógł słowa:
Szczęście to moje, że znalazłem męża,
Co na mym synu sprawiedliwość pełni,
Lecz i nie mniejsze szczęście, że mam syna,
Który potrafił wielkość swoją ugiąć
Przed nieugiętym majestatem prawa.
Na mej osobie położyłeś areszt,
Za to ja w twoje składam teraz dłonie
Miecz nieskalany, któryś przywykł nosić;
A jak go śmiało, jak go sprawiedliwie,
Jak go bezstronnie przeciw mnie użyłeś,
Tak i na przyszłość używaj go, sędzio.
Masz moją rękę — ojcem dla mnie będziesz,
Mój głos objawi, co szepniesz mi w ucho;
Z pokorą moje uchylę zamiary
Przed twą mądrością i twem doświadczeniem.
A wy, książęta, wierzajcie mi, proszę:
Szaleństwo moje ojciec wziął do grobu,
W jegom mogile przeszłość mą zagrzebał;
Z jego myślami smutny dzisiaj żyję,
By wszystkie świata oszukać rachuby,
By kłamstwo wszystkim zarzucić proroctwom,
Przemazać wyrok, który mnie potępił
Mylnych pozorów zwiedziony obłędem.
Prąd krwi mej dotąd z dziką płynął siłą
Śród pustych szaleństw; lecz dziś się odwraca,
Z nieskończonością morskich fal się miesza,