Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 1.djvu/255

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

O drzymiącego Merlina proroctwach,
O smoku, rybie bez płetw i o gryfie
Z obciętem skrzydłem, pierzącym się kruku,
Skaczącym kocie, lwie spoczywającym,
I tym podobnych bez sensu andronach,
Co mi cierpliwość z wiarą odejmują.
Czy mi uwierzysz? toć ostatniej nocy
Przez jakie dziewięć godzin mi wyliczał
Nazwiska dyabłów, co mu pachołkują.
Hm, hm, wołałem, dobrze, ciągnij dalej,
Choć nie słuchałem jednego wyrazu.
Nudny to człowiek, jak rumak zmęczony,
Jak zrzędna żona, a gorszy daleko
Niż dymna izba. Wolę żyć samotny
W jakim wiatraku o serze i czosnku,
Niż jeść łakocie w rozkosznej altanie,
A przysłuchiwać jego się powieściom.
Mortimer.  Szlachcic to jednak poważania godny,
Nauki pełny, a wtajemniczony
W dziwne sekreta, jako lew waleczny,
Wdzięczny, uprzejmy, a pełen szczodroty,
Jak w Indyach miny. Mamże ci powiedzieć?
On twój charakter tak ceni wysoko,
Że gwałt swej własnej naturze zadaje,
Gdy się sprzeciwiasz jego humorowi.
Wierzaj mi, niema na ziemi człowieka,
Coby go drażnić jak ty się odważył,
A nie skosztował gniewu jego skutków.
Często z nim, błagam, nie chciej tak poczynać.
Worcest.  To prawda, Percy, zbyt jesteś swawolny.
Odkąd tu jesteś, zrobiłeś już dosyć,
Aby mu wszelką odebrać cierpliwość.
Lecz musisz z tego błędu się poprawić,
Który, choć często znaczy wielkość, męstwo,
I krwi szlachetność, jak w twojej osobie,
To częściej zdradza szorstką popędliwość,
Brak wychowania i władzy nad sobą,
Dumę, wzgardliwość i zarozumienie.