Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 1.djvu/256

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Z wad tych najmniejsza, w szlachcicu odkryta,
Miłość mu ludzką wykrada, a plamę
Na wszystkich jego wyciska przymiotach,
Która im cały urok ich odbiera.
Hotspur.  Toż wziąłem lekcyę! daj wam Boże zdrowie!
To żony nasze; czas się z nimi żegnać.

(Wchodzi Glendower z paniami).

Mortimer.  Jakaż to męka, że ja po walijsku,
A po angielsku ma nie mówi żona!
Glendow.  Ma córka płacze, nie chce cię opuścić,
Chce być żołnierzem, na wojnę iść z tobą.
Mortimer.  Powiedz jej ojcze, że z ciotką mą, Percy,
Pośpieszy za mną pod twoją eskortą.

(Glendower mówi do córki po walijsku, która mu odpowiada w tym samym języku.

Giendow.  Uparta dziewka, ani chce ustąpić;
Żadna perswazya nic u niej nie wskóra.

(Lady Mortimer mówi do męża po walijsku).

Mortimer.  Rozumiem piękny spojrzeń twoich język,
Z tych wzdętych niebios płynące wyrazy
Rozumiem dobrze, gdybym się nie wstydził,
W tymże języku dałbym ci odpowiedź.

(Lady Mortimer mówi)

Rozumiem także twe pocałowania,
Tak jak ty moje; tkliwa to rozmowa;
Lecz nie dam sobie chwili wypoczynku.
Póki się twojej nie nauczę mowy;
Twój język bowiem tym walijskim dźwiękom
Daje piosneczek harmonijnych urok,
W letniej altanie, przez piękną królowę,
Nuconych wdzięcznie przy odgłosie lutni.
Glendow.  Jeśli ty miękniesz, ona oszaleje.

(Lady Mortimer znowu mówi.)

Mortimer.  Ach, na to jestem wcielonym nieukiem.
Glendow.  Chce, żebyś usiadł na miękkiem sitowiu,
Twe drogie czoło na łonie jej złożył,
Ona zanuci pieśń, ci ulubioną,
Na twe powieki boga snu przywoła,