Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. II.djvu/324

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
316
ANTONIUSZ I KLEOPATRA.

Śmierć Antoniusza, nie jest jak zwyczajna,
W nim zgasłoby pół świata.
Dereetas. Skonał przecie,
Lecz nie zgładzony przez katowską rękę
Lub nóż najemny, bo tym samym mieczem,
Co w czynach swych zapisał jego sławę,,
A dziś, z odwagą z serca mu natchnioną,
To serce przeszył. Miecz ci ten przynoszę,
Wydarty z ran ziejących i zbroczony
Krwią najzacniejszą.
Cezar. Wszyscy się smucicie?
To słusznie i chwalebnie, przy tej wieści
Bogowie się rozpłaczą.
Agrypa. Rzecz szczególna,
Że serca głos nam każe się litować
Nad własnym czynem.
Mecenas. Pełnią cnót przeważał
Znikome skazy.
Agrypa. Nigdy duch wznioślejszy
Ludzkości nie przodkował, lecz niebianie
Człowieka godłem chcieli mieć ułomność.
Sam Cezar płacze.
Mecenas. To zwierciadło świetne
Mu własny los przedstawia.
Cezar. Antoniuszu!
Jam sprawcą twej niedoli — są choroby
Dla których nóż niezbędny. Trzeba było
Dla ciebie Rzym poświęcić, lub dla Rzymu
Twą władzę skruszyć, w świecie dla nas obu
Przestrzeni brakło. Przyjm to słowo żalu,
Z tą szczerą łzą, jak nasza krew serdeczna,
Wylaną nad mym bratem, rówiennikiem,
U szczytu, sławy zgasłym, nad współrządzcą
I towarzyszem wśród wojennych trudów,
Zastępów mych prawicą, wzniosłem sercem,
Gdzie duch mój się rozżarzał — Ze też nasze
Nieprzejednane gwiazdy to braterstwo
Rozerwać nam kazały! — Wiedzcie wszyscy,
Lecz więcej powiem przy swobodnej chwili.

(Skarus wchodzi).