Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. II.djvu/325

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
317
AKT PIĄTY. SCENA PIERWSZA.

Bo człowiek ten ma ważną wieść w obliczu,
Musimy go wysłuchać. — Skąd przychodzisz?
Skarus. Jam prosty kmieć egipski. Moja pani
Dziś bez przytułku, w swym grobowcu skryta,
Świadomą pragnie być o twych zamiarach,
By według nich się mogła przysposobić
Do swej zmuszonej doli.
Cezar. Na otuchę,
Już dziś się dowie, przez którego z naszych,
Jak względem niej zaszczytnie i uprzejmie
Postąpić chcemy, bo Cezara szczęściem
Jest przebaczenie.
Skarus. Żegnam cię, Cezarze!

(Wychodzi).

Cezar. Na ciebie, Prokuleju. Idź i powiedz,
Że nie znam zemsty: zanieś jej pociechę
Stosowną do wielkości jej cierpienia,
By w dumie swej, zamachem zabójczym
Nie uszła z naszych rąk; żyjąca w Rzymie
Zwycięstwom naszym świetność da niezgasłą.
Idź i najspieszniej donieś nam co mówi,
A zwłaszcza co stąd wnosisz.
Prokulejus. Wnet odpowiem.

(Wychodzi).

Cezar. Idź za nim, Galu. — Niech i Dolabela
W tej sprawie wam pomoże.

(Galus wychodzi).

Wszyscy. Dolabela!
Cezar. Sam właśnie go wysłałem; nim powróci,
Wy ze mną do namiotu: zobaczycie,
Jakem niechętnie wdał się w tę wyprawę,
Jak moje listy, zgodne i spokojne,
Zażegnać chciały tę powszechną wojnę.

(Wychodzą).
SCENA MRUGA.
W Aleksandryi. W grobowcu.
KLEOPATRA, CHARMION i IRAS.

Kleopatra. Strapiony duch już się uczciwiej rządzi.
O Charmion, co za wstyd zwać się Cezarem;