Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. II.djvu/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Pierwszy sługa. I przyprawiaczem ludzi o to, że jedni drugich nienawidzą.
Trzeci sługa. Racya zaś w tem, że wtedy mniej potrzebują jedni drugich. Niech więc żyje wojna! a w szczególności ta, co ma nastąpić. Kładę mieszek w zakład, że wkrótce Rzymianie tak będą tani jak Wolskowie! — Wstają od stołu, wstają od stołu.
Wszyscy trzej. Śpieszmy, śpieszmy, śpieszmy.

(Wybiegają).
SCENA SZÓSTA.
Rzym. Plac publiczny.
Wchodzą SYCYNIUSZ i BRUTUS.

Sycyniusz. Nic coś nie słychać o nim, w każdym razie
Nie mamy się go potrzeby obawiać.
Pokój obecny i spokojność ludu.
Który niedawno jeszcze tak się burzył,
Bezsilnym czynią wszelki jego zamach.
Świat idzie swoim trybem, na przekorę
Jego stronnikom, którzyby woleli,
Aczkolwiek może z własną swoją szkodą,
Widzieć wichrzące po ulicach tłumy,
Niżeli cichą czynność rzemieślnika,
Śpiewającego przy pracy i raźnie
Zwijającego się koło warsztatu.

(Wchodzi Meneniusz).

Brutus. W poręśmy wzięli się do rzeczy. Wszakto
Meneniusz.
Sycyniusz. On sam. Od pewnego czasu
Wygrzeczniał stary. — Witaj, Panie.
Meneniusz.Witam
Waszmościów.
Sycyniusz.Ten wasz Koryolan nie wielką
Jakoś po sobie próżnię pozostawił,
Chybaby może między przyjaciółmi.
Rzeczpospolita stoi i stać będzie,
Choćby się nie wiem jak zżymał.