Strona:Drugie życie doktora Murka (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/262

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Powiedz mi, czy ty nie wiesz? Czy nie wiesz nic o tem, że gdzieś przecie musi trwać jakaś niepojęta, a przecież odczuwalna sprawiedliwość?...
— Nie wiem i nie chcę wiedzieć — odpowiedział gniewnie.
Lecz Nira zdawała się nie słyszeć jego słów i zaczęła znowu:
— Żyłam, jak chciałam. Osiągnęłam wszystko. Sprzedawałam siebie i kupowałam sobie innych. Rzucałam pieniądze garściami, byłam żoną człowieka, który miał tytuł książęcy, i był krewnym królów. Byłam kochanką bandyty, który zginął na stryczku. Zbierałam hołdy, należne wielkiej damie, i kopnięcia, należne ulicznicy. Nosiłam brylanty i łachmany. Moje fotografje znajdowały się w wytwornych tygodnikach i w albumach kryminalnych. Byłam znana, podziwiana, pożądana i uwielbiana. I dziś jeszcze jestem piękna, i dziś jeszcze świat, jak dawniej, stoi przedemną otworem!...
Wyprostowała się i podniosła głowę:
— Patrz na mnie! Czy mówię nieprawdę? Czy się mylę? Czy przeceniam siebie?... A jednak... Nie chcę już niczego. Doszłam do końca, do granicy, do jakiejś ściany, za którą jest już tylko pustka. Doszłam po to, by zobaczyć w niej, jak w lustrze, moją przeszłość. Tę samą przeszłość, z której drwiłam na początku drogi. Tę przeszłość, którąś ty mi chciał narzucić. To skromne urzędnicze mieszkanko, te mieszczańskie drobne sprawy, to jałowe życie w prowincjonalnem mieście, pokorna wędrówka do poczciwej starości...
Dostrzegła grymas uśmiechu na jego twarzy i zawołała:
— Ach, nie, Franku! Nie! Nie możesz wiedzieć, jak wielka, jak rozpaczliwa tęsknota ogarnęła mnie za tem wszystkiem! Jak piękna wydała mi się ta utracona, wzgardzona, podeptana przeszłość!... Zmarnowałam ją, niedoceniałam jej wartości, nie rozumiałam, że tylko w niej może być szczę-