Strona:Drugie życie doktora Murka (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/241

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Mój ty biedaku! Cały dzień pracuje, jak koń, a i w nocy zasnąć nie może! Nie przejmuj się, Franeczku!
— Ale czemu ty nie śpisz?
— Przyszła mi pewna myśl do głowy — przysiadła na brzegu łóżka. — Czy nie dałoby się tak zrobić, że całą winę ja wezmę na siebie. Zeznam, że ty nie wiedziałeś o niczem. Skazać mnie mogą na ile?... Za to, że na bandytów naprowadziłam komunistów... To dla władz państwowych w gruncie rzeczy obojętne, a nawet korzystne. Powiem, że miałam na pieńku z Piekutowskim. Niech dostanę za to dwa lata więzienia. Dwa lata, to nie wieczność.
— Zwarjowałaś! — wybuchnął Murek. — Po pierwsze, to jest niemożliwe, a po drugie, co za pomysł! Idź spać i daj mi spokój!
Był naprawdę wściekły. Oto w chwili, gdy dochodził do decyzji wykonania planu Stawskiego, w chwili, gdy uprzytomnił sobie, że sama Arletka popycha go ku tej decyzji swojem domaganiem się ucieczki zagranicę, zjawia się nagle i chce poświęcić się dla niego, iść zamiast niego do więzienia!...
Na zegarze w jadalni biła czwarta, gdy zasnął. Przemogło zmęczenie, a może uspokoił się, powziąwszy postanowienie:
— Zerwę z Czabanówną, tych łatwo odprawię z niczem i będzie wszystko postaremu. Gorzej, czy lepiej, wszystko jedno.
Na umówioną godzinę stawił się w hoteliku na Marszałkowskiej, gdzie zastał obu przybyłych do Warszawy wspólników Stawskiego. Henio jeszcze wylegiwał się w łóżku, Sztyfel już ubrany czytał gazetę.
Przywitał się z nimi i zaczął odrazu:
— Muszę panom zakomunikować, że z tej sprawy nic nie będzie. W mojem położeniu zaszły zmiany. To raz, a