Strona:Drugie życie doktora Murka (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/118

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Co pani jest? — zaniepokoił się ułan.
— Drobiazg. Zdaje się ścięgno.
Pani Czabanowa załamała ręce w stronę Murka:
— Co pan z nią zrobił?
— Nic nie zrobiłem, proszę pani — hamując irytację, odpowiedział Murek, którego wytrąciła z równowagi obecność tego przystojnego oficera. — Poprostu panna Tunka potknęła się w lesie.
— W lesie!
— Nie widzę w tem nic groźnego.
— Biedactwo moje!
— Ależ nie rozczulaj się, mamo — wesoło mówiła Tunka — to naprawdę nic poważnego. Panie Jurku, panowie się nie znają: pan porucznik Szułowski, pan doktór Klemm.
Ułan z uśmiechem uścisnął dłoń Murka:
— Całe szczęście, że winowajcą jest lekarz — powiedział.
— Nie jestem ani lekarzem, ani winowajcą — sucho odpowiedział Murek. — Zbyt łatwo pan porucznik formułuje swoje opinje.
Oficer jednak nie miał widocznie zamiaru obrazić się, nie chcąc wszakże pozostać dłużnym, zawołał z humorem:
— Wobec tego wypowiem jeszcze jedną opinję: napewno nie jest pan też kawalerzystą.
— Wreszcie pan zgadł, panie Jurku, — zaśmiała się Tunka — ale to nie trudno było odgadnąć.
Murek skrzywił się, lecz zamilkł. Już teraz nie miał żadnych wątpliwości, że między tym Szułowskim a Czabanówną jest coś więcej, niż zwykła znajomość.
To też zaraz po obiedzie wycofał się z towarzystwa. Był zły, i dokuczały mu najrozmaitsze podejrzenia. Czyż wszystkie kobiety, wszystkie bez wyjątku muszą być takie nędzne, jak Nira, jak Karolka?... Jak Arletka?... Nie, Arletka to coś innego. Tam było nieszczęście. Ale ta?... Oczywiście ten przystojniaczek i elegancik jest kochankiem Tun-