Strona:Drugie życie doktora Murka (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/117

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ła się pod tym, jak i pod wielu innemi względami od większości kobiet. Spodziewała się nawet usłyszeć, że jej towarzysz za krzywdy doznane od tamtej gotów jest mścić się na wszystkich innych kobietach. I to nie sprawiłoby jej przykrości. Miała najgorsze zdanie o kobietach. Natomiast niespodzianką dla niej był ten poważny mężczyzna, ukrywający romantyczną tragedję w duszy. Wdzięczna mu była za to, że jej się zwierzył, że temsamem wyróżnił ją, uznał za godną zaufania, za odmienną i lepszą od innych.
— Nie wiedziałam, że pan tak kochać potrafi — odezwała się cieplej niż zwykle.
On zaś już przyszedł do siebie i odpowiedział:
— Tylko tak, panno Tunko, tylko tak.
— Czy ja kiedy spotkam taką miłość? — westchnęła.
— Napewno.
— Nie zmarnowałabym jej, jak tamta. Ale niech pan o tem nie myśli. Minie jeszcze trochę czasu i zapomni pan. A napewno spotka pan inną, lepszą i będzie z nią szczęśliwy. Bo pan jest tego wart. Naprawdę! Pan jest dużo wart.
Chciał ją pocałować w rękę, lecz konie szły zadaleko od siebie, a nic nie powiedział, gdyż zaskoczyło go niespodziewane współczucie i wyraźna serdeczność w chwili, gdy oczekiwał raczej niechęci, czy chłodnych słów krytyki. Wiele też sobie obiecywał po dalszych rozmowach.
Zaszło jednak coś nieprzewidzianego, co pokrzyżowało mu wszystkie plany.
Ledwie wyjechali z alei, gdy spotkali idącą naprzeciw panią Czabanową w towarzystwie młodego oficera w ułańskim mundurze.
— Pan Jurek! — zawołała radośnie Tunka. — A pan skąd tutaj!
Oficer nie odpowiedział na ten okrzyk, gdyż w tej chwili pani Czabanowa dostrzegła nogę córki i jęknęła:
— Jezus, Marja! Co ci się stało? Złamałaś nogę?