Strona:Dr Murek zredukowany (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/309

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wiedziami, że pracuje tu i tu, że zarabia mniej, niżby chciał, że długo był bezrobotny, a dawniej mieszkał na prowincji, że jest nietrunkowy, że uchował się w kawalerskim stanie.
Rozmowy tej z pozorną obojętnością słuchali wszyscy, nie wyłączając gospodyni, siedzącej w kuchni przy stole i zajętej cerowaniem bielizny.
Trzeci lokator, pan Wicuś, chuderlawy blondyn o koszlawej i pokrytej bliznami szyi, inwalida wojenny, dogadywał wesoło, usiłując do każdego wypowiedzianego słowa doczepić opowiadanko o tem, co mu dzisiaj lub też kiedyś przytrafiło się w jego budce z papierosami na ulicy Dobrej.
Nie zwracając najmniejszej uwagi na rozbierających się lokatorów, po kuchni i po pokoju krzątała się córka pani Koziołkowej, prawie trzydziestoletnia, rosła i silnie zbudowana kobieta, z tęgiemi białemi łydami i dużym, jędrnym biustem. Jej domowa letnia sukienka, sięgająca zaledwie do kolan, była tak obcisła i odsłaniała tyle zdrowego młodego ciała, że robiła wrażenie zupełnej nagości, za którą nieznacznie wędrowały oczy wszystkich mężczyzn. Tylko twarz miała wręcz obrzydliwą, długą, zwisającą ciężko ku przodowi, z ledwie zarysowaną wypukłością nosa, jakby wciągniętego na całej swej długości między policzki. Okrągłe, zamglone oczy i grube, wywinięte wargi przy zupełnym niemal zaniku podbródka nadawały tej twarzy wyraz barani, czy koźli.
— Żebym miał taką mordę — mruknął Wacuś — tobym na niej nawet siadać nie chciał.
Pomimo tej fatalnej brzydoty Idalka, czy też, jak ją na całem Powiślu nazywano, Ibalka, miała już trzech mężów. Po dwóch pierwszych owdowiała, trzeciego, konduktora z tramwajów, rzuciła, gdyż — jak mówiono — nastarczyć jej nie mógł, a w mieszkaniu na klucz zamykał.
Idalka posprzątała to i owo, rozłożyła pościel na kanapie,