Strona:Dr Murek zredukowany (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/080

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Murek, sam bliski łez, łagodnie i tkliwie objął ją i nieznacznym, delikatnym ruchem dłoni głaskał jej ramię.
— Zabiorę cię — mówił półgłosem. — Już niedługo. Będziemy mieli własny dom, własne ognisko, własne szczęście. Dla ciebie, tylko dla ciebie będę żył... Gotów jestem i umrzeć dla ciebie. Niro, mój najdroższy skarbie, moja kochana, pokrzywdzona królewno... No, nie płacz już... Nie płacz... Za każdą z twoich łez oddałbym całą swoją krew. Tylko troszkę cierpliwości. Wszystko będzie słonecznie i dobrze... Już prędko... Rodzice muszą się zgodzić na przyśpieszenie ślubu. Zgodzą się, zobaczysz. Nie mają prawa więzić mojego rajskiego ptaka... Już niedługo...
Zdawała się uspokajać pod wpływem jego słów, co rozrzewniło go jeszcze bardziej. Zniżył głos i mówił szeptem, tuż przy jej głowie:
— To prawda, że narazie nie możemy jeszcze się pobrać, ale to kwestja kilku tygodni, miesiąca... Moja redukcja zostanie cofnięta. Wrócę do magistratu na dawne stanowisko. Sam wojewoda tem się zajął. A gdy będę miał zapewnioną stałą pensję, gdy wrócę do magistratu, wtedy już nic...
Stanowczym ruchem uwolniła się z jego objęć.
— Boże! — powiedziała zniecierpliwionym, lecz już spokojniejszym głosem. — Niechże mi pan da święty spokój z tym swoim magistratem!...
Murek zaniepokoił się: chyba powiedział coś bezsensownego, czy popełnił jakiś nietakt? Odrazu stracił pewność siebie i patrzył na nią skonfundowany. Nira tymczasem ociężałym ruchem, jakby zmęczona, zapaliła górne światło, wyjęła z szafy suknię i jeszcze jakieś szczegóły garderoby i za parawanem zaczęła się ubierać. Nie wiedział, czy ma wyjść, czy zostać, a bał się pytaniem sprowokować nieprzychylną odpowiedź. Stał i czekał. Po chwili wyszła w długiej wieczorowej sukni i, usiadłszy przed lustrem ze