Strona:Dr Murek zredukowany (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/081

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

skupioną uwagą, zdejmowała siatkę, pieczołowicie i długo układała poszczególne pasma i fale włosów, połyskujących na zgięciach miedzią, potem jakimś kremem zlekka wytarła twarz, przyczesała brwi i, westchnąwszy, powiedziała:
— Proszę mi wybaczyć, panie Franku, stan moich nerwów.
— Ależ...
— Nie jestem histeryczką, ale nie wiele do tego brakuje. Mówmy o czemś innem. Cóż pan porabiał?
— Ja? — uśmiechnął się. — O, to nic ciekawego. Może pani mi lepiej powie, jak spędzały panie czas w Warszawie?
Niechętnie i jakby z przymusem mówiła o krewnych, o znajomych, o teatrach, o modzie i cenach futer, o restauracjach i dancingach. Stopniowo wspomnienia warszawskie ożywiły ją, nawet zaśmiała się kilka razy. Miał ogromną ochotę zapytać, czy widywała Junoszyca, lecz póty to odkładał, aż zapukano do drzwi. Wszedł służący:
— Jaśnie pani starsza prosi do stołu — zameldował.
Murek spojrzał nań zdumiony, potem pytająco na Nirę. Nie przypuszczał, by po tej potwornej awanturze, kolacja miała odbyć się normalnie. Zwłaszcza swoją obecność uważał za nieodpowiednią i chciał Nirę pożegnać, lecz lokaj pośpieszył zaznaczyć, że jaśnie pani starsza koniecznie prosi i pana doktora.
Gdy niechętnie i zażenowany za Nirą wchodził do jadalni, byli tam już wszyscy, nie wyłączając pana i pani domu. Jak zwykle tutaj, ubrani wieczorowo, nieco uroczyści i uprzejmi. Mogłoby się zdawać, że w tym domu nic nie zaszło, że ci ludzie wogóle nie byliby zdolni nawet do podniesienia na siebie głosu. Gdyby nie wyraźne, choć zapudrowane, lub pozaklejane plasterkami ślady bójki, Murek sam zwątpiłby w to, co widział na własne oczy zaledwie przed dwiema godzinami. No, i rozmowa nie da-