Strona:Deotyma - Panienka z okienka.djvu/319

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

czątku nieco się plątał, gdyż usiłował jak najmniéj mówić o sobie; ale prędko spostrzegł że to będzie rzeczą niemożliwą; jego udział w tych wypadkach był zanadto wielki, ażeby mógł być pominiętym. Przestał się więc krępować, i z żołnierską szczerością wypowiadał słuchaczom swoje oburzenie na Majstrowe zaloty, swoją chęć wykradzenia ofiary, i jéj wstydliwy opór, potém jéj uwięzienie na poddaszu, i nadpowietrzne porwanie.
Przyrodzona fantazja, prawdziwość uczucia, i żyjące świadectwo, dawały tym obrazom tyle ruchu i gorącości, że cała sala zawisła na jego ustach. Mężczyźni przytakiwali mu wykrzyknikami.
— Tęgoś Waszmość się spisał!
— Licho bierz Niemce i Ollendry!
— A to mi peregrynacya per obłokam!
Panny zaś po kątkach aż piszczały z radości, a w duchu zazdrościły téj pannie, co była dosyć szczęśliwa, aby przechodzić tak piękne nieszczęścia.
Cóż dopiero, kiedy opowiadacz jął malować bitwę na pustém polu, odbicie ofiary, i swoją rzekomą śmierć? W całéj sali zrobiło się cicho jak w kościele.

— Ilem ja czasu był umarły? Niewiem. — Ciągnął mówca. — To jeno pomnę, że gdym przyszedł do się, gdym się obaczył w celi Oćca Błażeja, myślałem żem już w Paradisium, w klasztorze Pana Jezusa, gdzie Święci posługują duszom wyszłym z konania, i dziękowałem Panu