Strona:Deotyma - Panienka z okienka.djvu/320

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Bogu, że mię nie wsadził do miejsca pokuty, z czego zaprawdę ja ciężki peccator mogłem być kontent. Wszelako wyznawam żem był jeszcze kontentniejszy kiedy mi powiedziano żem żyw, i że jestem na tym samym świecie po którym chodzi moja panna. Powiedziano mi takoż, jako i ona żywa i zdrowa, i na mnie constante myśli czekać, tak żem od onych extazów mało drugi raz nie umierał. Dałem się tedy cierpliwie opatrować, i wciąż niby spałem, jeno serce we mnie dyszało. Czasem téż przychodziła służebna Pani Korwiczkowéj, téj co to — jak mówiłem Waszmościom — była naszą prowidencyą. Ta mi gadała, jako Panna Hedwiga.... to jest Panna Maryanna, kłania się mnie i życzy zdrowia, i będzie onego Niemca zwodziła czekaniem aż do mojego wyzdrowienia, a jak wyńdę z téj febris, to się dowiem o czemś takiém, co nas wszystkich wyniesie na pinaculum wszelakich szczęśliwości. Jam tedy precz leżał, a dzień i noc medytował, co to takiego być może? Aż kiedy gorączka we mnie oziębła, Ociec Damian, Dominikanin, spowiednik Panny..... Maryanny, a człek mądry jako drugi Paweł Święty, pokazał mi ten Szkaplirz z pisaniem, i powiedział jako Panna Hedwiga niechce tego skarbu powierzyć nikomu jenszemu, jeno temu komu powierzyć ma i swoją personę. Wtedy jużem niemógł uleżeć, i chocia perswadowali, chocia chcieli wiązać mię do łoża, jam uciekł im z klasztora, kazał się zanieść na szkutę, położyli mię tam flisaki w izdebce na słomie, i wieźli w górę Wisłą bez dni