Strona:De Segur - Gospoda pod Aniołem Stróżem.djvu/64

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

mocy mojego sztyletu i pistoletów jakie mam przy sobie łatwo dam radę gospodarzowi i jego pomocnikom, ale jeżeli ten obcy jeszcze żyje, złoczyńcy mogą go pozbawić życia, zanim zdołam się dostać do tej zbójeckiej jaskini. Oby niebo zesłało mi jaką szczęśliwą myśl i dopomogło do spełnienia mojego zamiaru. Każda chwila spóźnienia zagraża życiu tego obcego.
Moutier jeszcze się chwilę namyślał, poczem zwróciwszy się do Jakóba, rzekł:
— Idź do domu moje dziecko; zawadzałbyś mi w mojem przedsięwzięciu.
— Nie, nie opuszczę pana, mój dobry panie Moutier, odparł Jakób; najniezawodniej chcesz się pan przekonać, czy owemu gościowi nie grozi niebezpieczeństwo, dla tego też może i ja przydam się panu na co.
— Przeciwnie moje dziecko zamiast pomocy byłbyś dla mnie zawadą. Idź do domu. Czy słyszysz? Rozkazuję ci!
Jakkolwiek wyrazy te były wymówione cicho, Jakób przekonał się, że opierać się niepodobna. Pocałował wiec w rękę Moutier i odszedł.
— Zaledwie oddalił się Jakób i zaledwie Moutier powziął zamiar opuszczenia komórki, drzwi od oberży na nowo otworzyły się. Gospodarz zbliżył się do komórki, zaczął podsłuchiwać i wreszcie rzekł sam do siebie:
— Nie ma nikogo! Żadnego ruchu! A więc