Strona:De Segur - Gospoda pod Aniołem Stróżem.djvu/53

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nowo powrócił do armii. Od tego też czasu ustały wszelkie o nim wieści. W tym przeciągu czasu właśnie francuzi prowadzili wojnę w Krymie. Zakończyła się ona jak wiadomo, bardzo pomyślnie, chociaż tak jak w każdej padło mnóstwo ofiar. I we wsi, w której znajdowała się oberża pod Aniołem Stróżem, wiele rodzin opłakiwało, już to śmierć syna, brata, już to przyjaciela. Powróciło też wielu młodzieńców, z obciętą ręką lub nogą, a nawet zupełnie niezdolnych do pracy.
Pewnego dnia Jakób i Paweł zajęci byli zamiataniem placu przed gospodą, gdy jakiś człowiek nagle pochwycił za miotłę Pawła. Chłopiec zaczął krzyczeć:
— Jakóbie! Jakóbie! ktoś mi miotłę chce odebrać.
Jakób przybiegł szybko na pomoc bratu, ale zaledwie spojrzał na nieznajomego rabusia, upuścił miotłę i rzucając się na szyję obcego, krzyknął z całej siły:
— Mamo! ciociu! To pan Moutier. Nasz kochany pan Moutier!
Pani Blidot i jej siostra natychmiast pojawiły się we drzwiach i z rozkoszą ujrzały dawnego znajomego, który puściwszy dzieci, podbiegł do nich i serdecznie uściskał za ręce.
Była to chwila niewypowiedzianej radości. Wszyscy razem zaczęli głośno mówić, a pytaniom nie było końca. Nakoniec Moutier objaśnił