Strona:De Segur - Gospoda pod Aniołem Stróżem.djvu/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ich dla czego dotąd nie dawał o sobie żadnej wiadomości.
Opowiadał on w ten sposób:
— Wkrótce po powrocie do ojczystej zagrody usłyszałem nowinę, że Francya przygotowuje się do wojny z Rossyą. Nigdy jeszcze nie byłem w tym kraju, mieliśmy bowiem ciągły pokój. To tylko wiedziałem, że żołnierzowi należy zawsze być bohaterem i bić się mężnie. Opuszczam szczegóły dotyczące naszego przemarszu a opowiem jedynie o bitwie pod Małahowem. W tej to batalii każdy żołnierz bił się jak lew i tu też posypały się ordery i odznaki zaszczytne dla wojowników. Tu i ja otrzymałem dwa postrzały, jeden w lewe ramię, którem dotąd nie bardzo jeszcze mogę władać i w bok, co nawet po części zagroziło mojemu życiu. Zaledwie jednak wyzdrowiałem, udałem się w podróż, bo tęskniłem do gospody pod Aniołem Stróżem; chciałem koniecznie ujrzeć jeszcze moje dzieci i ich dobrodziejki i znowu przez kilka dni pozostać w usługach panny Elfy, która takim dzielnym jest komendantem.
Moutier, mówiąc te słowa, miał uśmiech na ustach, pani Blidot śmiała się głośno a Elfy mocno zarumieniona, wyrzekła:
— Jakto panie Moutier, w ciągu trzech lat, niezapomniałeś pan jeszcze o moich dzieciństwach? Już nie jestem tak nierozsądną jak dawniej i dziś nie miałabym odwagi wydawać panu rozkazów