Strona:De Segur - Gospoda pod Aniołem Stróżem.djvu/45

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

chrustu a resztę odnieś do drwalni, gdy pójdziesz po węgle.
— Zastanówże się przecie, że tego pana znamy dopiero od wczoraj, rzekła z wymówką siostra, śmiejąc się wesoło i że do nas należy obsługiwać gości, nie zaś zaprzęgać ich samych do roboty.
— Przecież pan Moutier nie jest zwykłym gościem, odparła Elfy, dał nam te dzieciaki, które tak rozweseliły nasz dom. Za podobny podarunek odpłaca się jedynie życzliwością i przyjaźnią a komu ja sprzyjam, temu każę pracować. Nie mogę bowiem cierpieć próżniaków, zwłaszcza gdy z założonemi rękami patrzą jak inni upadają z pracy i utrudzenia.
— Masz pani zupełną słuszność, rzekł Moutier, który właśnie słyszał jej wyrazy. Nie jestem takim gościem jak inni i czuję się obowiązanym względem pań do wdzięczności za ciężar, jaki przyjęłyście na siebie; i wierzcie mi, że to nigdy nie wyjdzie ani z mego serca ani z pamięci.
— Patrząc na pana, wiem o tem sama najlepiej, odparła z uśmiechem Elfy, mam bowiem bystre oko i nie jedno odgaduję.
I Moutier równie się uśmiechnął, ale nic nie odpowiedział tylko pochwyciwszy za miotłę, zaczął zamiatać.
— Daj pan temu pokój, lepiej o to weź wiecheć obmyj stół i piec, a potem możesz zamiatać.
Moutier zastosował się zupełnie do rozkazu,