Strona:De Segur - Gospoda pod Aniołem Stróżem.djvu/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wcale tutejszych mieszkańców, ale mógłby jaki nicpoń pozwolić sobie niewczesnego żartu.
— Gdyby coś podobnego wydarzyło się gdy ja tu jestem i mam przy sobie kapitana, niewczesny żartowniś otrzymałby dotkliwą pamiątkę, rzekł Moutier.
Pani Blidot roześmiała się, zapaliła świecę i zaniosła ją do pokoju przygotowanego dla gościa. Podziękował jej za to serdecznie a pożegnawszy zamknął drzwi i po gorącej modlitwie udał się na spoczynek.
Nie mógł widocznie długo zasnąć, gdyż skoro się obudził, usłyszał rozmowę dzieci i śmiech wesoły pani Blidot i jej siostry. Zawstydzony takiem spóźnieniem, zaczął się prędko ubierać.
— Co to za wyborne łóżko; od dawna nie spoczywałem na podobnem; dla tego też zaspałem... trzeba się więc spieszyć, żeby dopomódz w pracy obu kobietom.
Skoro wyszedł z pokoju, ujrzał obie zajęte myciem i ubieraniem chłopców.
— Nie wiem jak się mam usprawiedliwić z mego opóźnienia, zaczął Moutier pozdrowiwszy obie panie. Nie zdarzyło się mi to nigdy w pułku; ale zanadto dobrze spać w łóżku tej gospody i wy zapewne doskonale spałyście tej nocy, dodał zwracając się do dzieci.
— O wyśmienicie! zawołał Jakub. Pawłowi było tak ciepło i tak wygodnie a ja znowu by-