Strona:De Segur - Gospoda pod Aniołem Stróżem.djvu/42

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

udały się na spoczynek, wszystko troje zajęli się układaniem dalszych co do nich planów.
— Jak mi mówił Jakób, mają oni jeszcze ojca rzekł Moutier, ale jak go wynaleźć? Nie wiem ani jego nazwiska, ani miejsca pobytu; mianowicie gdzie mieszkał, gdy go żandarmi aresztowali. Być może dostał się do więzienia za jaką ciężką zbrodnię, i kto wie, czy nie byłoby lepiej, gdyby dzieci swego ojca nie znały. Mimo to jutro przed odjazdem, muszę zawiadomić o wypadku tym tutejszego naczelnika gminy. Pozostawię mu adres aby mię o wszystkiem zawiadomił.
— Ależ od chwili do chwili i osobiście zechcesz nas pan odwiedzać? zapytała oberzystka, bo przecież dzieci te są na pańskiej opiece i więcej do pana niż do mnie należą.
— Gdyby należały do mnie, byłbym w wielkim kłopocie, moja dobra pani Blidot; tutaj im daleko lepiej będzie niż u mnie, ponieważ nie mam stałego miejsca pobytu, a co do utrzymania, liczę jedynie na pracę rąk własnych. Lecz już jest późno, dzień roboczy dla mnie rozpoczął się już z zachodem słońca, należy mi zatem udać się na spoczynek.
— Dla czego pan wcześniej o tem nie powiedziałeś? zapytała pani Blidot. Byłabym pana zaprowadziła do przeznaczonego dlań pokoju, który właśnie tutaj na dole się znajduje. Moja siostra i ja spiemy na górze, bo to bezpieczniej dla dwóch samotnych kobiet; nie obawiamy się