Strona:D. M. Mereżkowski - Julian Apostata.pdf/56

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Słuchajcie, obywatele, i wierzcie mi. Zdawna już mam na oku tego łotra i jego kamratów. Oni spisują imiona. To są szpiegowie, szpiegowie Cezara!
Tymczasem Skabra, doprowadzając swój zamiar do skutku, wpiła się jedną ręką w brodę, a drugą w czuprynę Agamemnona. Chciał ją odtrącić, ale ta szarpnęła z całej siły, i ku ogólnemu zdumieniu włosy i broda czarna zostały w jej ręku, a ona sama runęła na ziemię. Zamiast Agamemnona, stał wobec motłochu urodziwy młodzieniec z jasnymi, wijącymi się włosami i z krótką brodą. Lud ze zdziwieniem zamilkł. Ale głos łaziebnika zahuczał znowu:
— Widzicie, bracia: to przebrani donosiciele!
Ktoś krzyknął:
— Bij!.. zabij!..
Wszczął się zamęt. Poleciały kamienie. Towarzysze mniemanego Agamemnona otoczyli go, wyciągając miecze. Gremplarz padł od pierwszego ciosu, krwią zalany. Rudego Żydziaka z miednicą stratowano. Twarze nabierały dzikiego wyrazu. Ale w owej chwili dziesięciu ogromnych niewolników paflagońskich, dźwigających purpurową lektykę, przebojem utorowało sobie drogę.
— Jesteśmy ocaleni! — zawołał młodzian jasnowłosy, wskakując do lektyki z jednym z towarzyszów.
Paflagończycy zarzucili sobie lektykę na ramiona i odbiegli kłusem. Rozwścieczony tłum byłby się rzucił za nimi w pogoń i rozszarpał wszystkich, ale ktoś zawołał:
— Stójcie, obywatele!.. Czyż nie widzicie, że to sam cezar! Cezar Gallus!..
Wtedy wszyscy osłupieli z przerażenia. A purpurowa lektyka, kołysząca się na barkach niewolników niby czółno na falach, znikła wśród ciemnych uliczek.

· · · · · · · · · · · · · · · · · · · ·