Strona:D. M. Mereżkowski - Julian Apostata.pdf/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Zaśmiał się dziecinnym śmiechem. Dziwnie było patrzeć na tego dojrzałego, siwiejącego już mężczyznę, jak się zapalał do gry tak dziecinnej.
Dziewczyna, uroczym ruchem nagiej ręki odrzuciwszy liliową tunikę, plusnęła z kolei winem, i mała szalka kottabosa zadźwięczała, opadłszy na posążek. Amaryllis ze śmiechem klasnęła w dłonie. Wtem ujrzeli na progu Juliana i pobiegli ku niemu, witając go i całując.
Amaryllis wołała:
— Diofano, gdzie jesteś?.. Chodź, zobacz, jakiego mamy gościa! Chodź prędzej!..
Diofana przybiegła z kuchni.
— Ach, to ty, Julianie, dziecko kochane! Zdaje mi się, że zmizerniałeś?.. Tak długo ciebie nie było widać...
I rozpromieniona z radości, dodała:
— Bawcie się, dzieci moje. Wyprawimy sobie dzisiaj prawdziwą ucztę. Przygotuję świeże wianki różane, usmażę całe trzy okunie i zrobię wam słodkie pierożki z imbierem.
Tymczasem podeszła do Olimpiodora młoda niewolnica i szepnęła mu do ucha, że pewna bogata patrycyuszka z Cezarei pragnie z nim pomówić, mając interes do ofiarnika Afrodyty.
Olimpiodor udał się do niej. Julian i Amaryllis grali dalej w kottabos.
Wtem na progu zjawiło się cichutko dwunastoletnie dziewczę, blada, jasnowłosa Psyche, najmłodsze dziecko Olimpiodora. Dziewczynka ta miała wielkie i nadzwyczaj smutne oczy i wydawała się sama jedna w tym domu niepoświęconą Afrodycie, obcą radości ogólnej. Żyła na uboczu, zawsze zadumana, podczas gdy inni się śmieli, a nikt nie wiedział, co ją smuci i co cieszy. Ojciec uważał ją za istotę pożałowania godną, nieuleczalnie chorą,