Strona:D. M. Mereżkowski - Julian Apostata.pdf/272

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Ojcowie i bracia! rozejdźmy się w pokoju! Ten, który nas przywołał na zobelżenie i pokusę, nie zna ani kanonów Kościoła, ani postanowień o synodach, nienawidzi samego imienia Chrystusa! Nie stawajmy się zatem pośmiewiskiem wrogów, powstrzymajmy wyrazy gniewu! Zaklinam was imieniem Przedwiecznego Boga! Rozejdźmy się w milczeniu!
Wypowiedział te słowa głosem donośnym i dźwięcznym, z oczyma skierowanemi na górną galeryę, osłonioną kotarą purpurową; tam, w głębi, pomiędzy kolumnami, ukazał się Julian w gronie filozofów. Szmer zdumienia i trwogi przebiegł po zgromadzeniu. Julian patrzał prosto w oczy Eustacyuszowi, ale starzec nie spuścił oczu, wytrzymując spojrzenie. Cesarz pobladł.
W tejże chwili donatyata Purpurys zepchnął brutalnie biskupa i zajął jego miejsce na trybunie.
— Nie słuchajcie go! — wołałał Purpurys. — Nie rozchodźcie się, nie stawiajcie oporu woli Augusta! Cecylianie czują ku niemu nienawiść za to, że nas wyswobodził...
— Nie, zaprawdę, nie, bracia moi! — błagalnie protestował Eustacyusz.
— Odejdźcie od nas, przeklęci! Nie jesteśmy braćmi waszymi! Jesteśmy ziarnem czystem Boga, wy zaś słomą suchą, przeznaczoną na spalenie!
Tu Parpurys wskazał cesarza odstępcę i ciągnął z namaszczeniem, głosem śpiewnym, jak gdyby intonując kościelny hymn pochwalny:
— Patrzcie, oto nasz zbawca! Chwała ci! Chwała najmiłosierniejszemu i przenajmądrzejszemu Augustowi! Po padalcu i bazyliszku deptać będziesz, lwa i smoka podepczesz, albowiem aniołom swoim on przykazał, aby cię strzegli na wszystkich drogach twoich. Chwała ci, chwała!