Strona:D. M. Mereżkowski - Julian Apostata.pdf/273

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wtedy powstała burza śród zebranych. Jedni dowodzili, że zależy pójść za radą Eustacyuaza i rozejść się, inni domagali się głosu, by nie stracić jedynej w życiu sposobności do wypowiedzenia swych poglądów przed zgromadzeniem duchownem. Twarze się rozpalały, potężniały głosy.
— Niechaj teraz wejdzie do naszego kościoła jaki biskup cecyliański! — tryumfował Purpurys. — Położymy mu dłonie na głowie, ale nie dlatego, żeby go na pasterza obrać, jeno żeby mu roztrzaskać czaszkę!
Wielu, zapomniawszy o celu zebrania, zapuściło się w subtelne dysputy. Przywoływali do siebie, odbijali sobie wzajemnie, obałamucali niedoświadczonych słuchaczów.
Bazylidyanin Tryfon, przybyły z Egiptu, w otoczeniu grona ciekawych pokazywał amulet chryzolitowy, przezroczysty, a na nim tajemniczy wyraz: „Abraxas.”
— Ten, który pojmie znaczenie słowa Abraxas, — mówił Tryfon — posiędzie najwyższą wolność, stanie się nieśmiertelnym i, kosztując słodyczy każdego grzechu, żadnym się przecie nie pokala. Abraxas oznacza w literach liczbę górnych niebios: trzysta sześćdziesiąt pięć. Ponad trzystu sześćdziesięciu pięciu sferami nieba, ponad hierarchiami eonów, aniołów i archaniołów, istnieje pewien Mrok Bezimienny, piękniejszy nad wszystkie światła, nieruchomy, niezrodzony...
— Mrok bezimienny i nieruchomy znajduje się w twej tępej głowie! — wybuchnął z oburzeniem jakiś biskup aryański, idąc ku Tryfonowi.
Gnostyk, swoim zwyczajem, zamilkł w jednej chwili, zacisnął wargi z uśmiechem pogardy, przymrużył oczy i. podnosząc wskazujący palec do góry, mruknął:
— Mądrość, mądrość! — i uszedł na stronę.