Strona:D. M. Mereżkowski - Julian Apostata.pdf/263

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Zobaczycie, przyjaciele, — mówił — gdy wszyscy powrócą na dawne miejsca, wtedy wybuchnie taka walka pomiędzy tymi braćmi, że się mordować poczną wzajemnie, jak drapieżne zwierzęta, z klatek na arenę cyrku wypuszczone, i wydadzą na pohańbienie imię swego Nauczyciela prędzej, niż mógłbym tego dokazać drogą najokrutniejszego prześladowania i męczenia.
Porozsyłał więc Julian do wszystkich części cesarstwa Rzymskiego edykty i listy, upoważniające do powrotu wygnańców. Ogłoszono całkowitą wolność wyznania. Jednocześnie zaproszono do pałacu konstantynopolitańskiego najuczeńszych nauczycieli galilejskich na dysputę w sprawach Kościoła. Znaczna liczba zaproszonych nie wiedziała dokładnie, w jakim celu, składzie i z jakiemi pełnomocnictwami ma się odbyć zebranie, ponieważ wszystkie te szczegóły umyślnie i podstępnie nie były wyraźnie wymienione w listach. W obawie podejścia Odstępcy, wielu pod pozorem choroby albo oddalenia nie stawiło się zgoła na zebranie.
Lazur poranku wydawał się ciemnym wobec lśniącej białości kolumnady podwójnej, otaczającej dziedziniec rozległy, zwany Atryum Konstantyna. Białe gołębie, radośnie trzepocąc skrzydłami, tonęły w niebie niby płatki śniegu. W środku atryum w przezroczystych kaskadach fontanny stała Wenus Kallipygos. Zroszony marmur posągu srebrzył się w słońcu nakształt żywego ciała. Zakonnicy, mijając statuę, odwracali się, usiłując nie patrzeć; mimo to bogini stała śród nich kusząca i tkliwa.
Nie bez ukrytych zamiarów to właśnie miejsce obrał Julian na zgromadzenie galilejczyków.
Czarne habity duchownych wydawały się tutaj czarniejszymi jeszcze, wychudzone umartwieniem i rozjątrzone twarze wygnańców kacerzy jeszcze posępniejszemi. Prze-