Strona:D. M. Mereżkowski - Julian Apostata.pdf/254

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pogańskich. Podawano u niego napój chłodzący z soku buraczanego, zaprawionego szczególnymi korzeniami, który wielu smakował lepiej od wina. Zamiast zwyczajnego chleba z mąki pszennej wymyślił placki postne z nasion pustyni, któremi według podania miał się żywić święty Pachomiusz w Egipcie.
Złośliwi utrzymywali, że Hekebolis był libertynem. Opowiadano sobie w Konstantynopolu następującą anegdotę:
Pewna młoda kobieta wyznała przed spowiednikiem, że dopuściła się zbrodni cudzołóstwa. — „To wielki grzech I z kimże to, córko moja?” — „Z Hekebolisem, mój ojcze!” Oblicze kapłana rozpogodziło się. — „Z Hekebolisem? ach, czy tak? To człowiek świętobliwy, poddany Kościołowi. Żałuj, córko moja, a Bóg ci przebaczy!”
Niewątpliwie opowiadania podobne były tylko plotkami, jednakowoż na czcigodnem wygolonem obliczu dostojnika dziwnie uwydatniały się wargi zbyt czerwone i zbyt grube, chociaż starał się je zaciskać z wyrazem pokory mniszej. Kobiety przepadały za nim.
Co jakiś czas Hekebolis znikał na dni kilkanaście i nikt, albo prawie nikt nie mógł wyjaśnić tej tajemniczej strony jego życia. Umiał zacierać za sobą ślady. Nigdy żaden domownik ani niewolnik nietowarzyszył mu w tych zagadkowych wyprawach, z których powracał odmłodzony i uspokojony. Tylko mowy jego potem stawały się jeszcze bardziej pociągające, siwizna jeszcze czcigodniejszą, stateczność mnisza jeszcze uroczystszą.
Przy cesarzu Konstancyuszu otrzymał Hekobolis godność nadwornego mówcy ze wspaniałem uposażeniem, latiklawą senatorską i wstęgą niebieską przez ramię, cechą największych dygnitarzy.
Zmierzał jeszcze wyżej.