Strona:D. M. Mereżkowski - Julian Apostata.pdf/240

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

zachowywać godność, odpowiednią do twego wieku i stanowiska.
Ale ofiarnik spojrzał nań takim bezmyślnym wzrokiem, że Julian mimowoli zamilkł.
— Jam człek prosty i nieoświecony, i pozwolę sobie odpowiedzieć Waszej Cesarskiej Mości, że nie znam się na filozofii, ale bogów szanuję. Zapytaj kogo chcesz: za najcięższych prześladowań od chrześcijan byłem im zawsze wierny. Ale też, che-che-che — gdy zobaczę ładną dziewczynę... krew się we mnie burzy... Stary kozioł ze mnie...
Dostrzegłszy niezadowolenie na twarzy cesarza, urwał, spoważniał, i mina jego przez to stała się jeszcze głupszą.
— Co to za jedna ta młoda dziewczyna? — zapytał Julian.
— Ta, która niesie na głowie naczynia święte?
— Tak.
— Hetera z Chalcedońskiego przedmieścia.
— Jak to! Pozwoliłeś zalotnicy dotknąć nieczystemi rękoma naczyń, poświęconych bogu!
— Ależ, boski Auguście, sam ten pochód nakazałeś! Kogóż wziąć? Wszystkie szlachetne niewiasty są galilejkami. A przytem... żadna z nich nie zgodziłaby się występować pół nago...
— Więc wszystkie one są...
— Nie, nie wszystkie! Co znowu! Są tu i ładne tancerki, i tragiczki, i dziewczyny z hipodromu. Patrz, jakie to wesołe i nie ma fałszywego wstydu. Ludowi to się podoba, możesz mi wierzyć! Tego mu właśnie potrzeba. A otóż i patrycyuszka...
Była to stara panna chrześcijanka, szukająca męża. Na jej głowie wznosiła się peruka w kształcie szyszaka, „galerion,” z modnych w owe czasy włosów germańskich, pudrowanych złotem. Cała w drogich kamieniach, jak