Strona:D. M. Mereżkowski - Julian Apostata.pdf/221

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

z krwi, ciało z ciała, duch z ducha, światło ze światła. Czy jeszcze się boisz czego śmiertelniku?
— Nie boję się już niczego na ziemi! — odpowiedział Julian od stóp do głowy krwią pokryty. — Jestem jako On!
— Przyjmij zatem wieniec radosny — rzekł Maksym, nakładając końcem miecza wieniec z akantu na głowę Juliana.
— Słońce samo jest wieńcem moim — odpowiedział Julian i, zrzuciwszy wieniec na ziemię, powtórzył:
— Słońce samo jest wieńcem moim!
Podeptał akanty i, wznosząc ręce ku niebu, zawołał po raz trzeci:
— Teraz i aż do śmierci Słońce samo jest wieńcem moim!
Misteryum było spełnione. Maksym ucałował wtajemniczonego, a na ustach starca przemknął znowu uśmiech zagadkowy.
Gdy przechodzili leśną drogą z powrotem, cesarz zwrócił się do czarownika:
— Maksymie, zdaje mi się chwilami, że ty ukrywasz przede mną rzecz główną...
I zwrócił ku starcowi twarz bladą, z której według zwyczaju nie otarł śladów krwi świętej.
— Cóż więc chcesz wiedzieć, Julianie?
— Co się stanie ze mną?
— Zwyciężysz.
— A Konstancyusz?
— Konstancyusza już niema.
— Co mówisz?
— Zaczekaj! Słońce oświetli twą chwałę!
Julian nie śmiał o więcej pytać. W milczeniu doszli obaj do obozu. W namiocie Juliana oczekiwał go-