Strona:D. M. Mereżkowski - Julian Apostata.pdf/145

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— To potępieńcza pokusa, to podstęp chrystoburców aryan! Nie damy skrzywdzić naszego patryarchy!
— Cesarz nazywa siebie „wiekuistym!” Nikt nie jest wiekuistym, prócz Boga! To bluźnierstwo!
Siedzący za kotarą Konstancyusz słyszał doskonale ostatnią uwagę. Natychmiast odchylił zasłonę i wkroczył niespodzianie do sali w otoczeniu kopijników. Oblicze miał pełne gniewu. Zapanowało głuche milczenie.
— Co to jest?.. Co się stało?.. — powtarzał ociemniały Ozyusz z niepokojem i trwogą.
— Ojcowie, — zaczął cesarz, hamując oburzenie, — pozwólcie mnie, słudze Najwyższego, doprowadzić przy łasce Opatrzności gorliwość swą do statecznego końca. Atanazy jest buntownikiem, pierwszym gwałcicielem pokoju powszechnego...
Głuchy szmer powstał znowu.
Konstancyusz zamilkł i zdziwiony potoczył oczyma po biskupach.
W tłumie ktoś krzyknął:
— Wstrętną herezyę aryańską wyklinamy!
— Wiara, przeciwko której powstajecie, moją jest wiarą — odparł cesarz. — Jeżeli to jest herezya, dlaczegóż Bóg Wszechmogący obdarzył nas zwycięstwem nad wszystkimi naszymi przeciwnikami, nad Konstansem, Wetranionem, Gallusom, nad zuchwałym i niecnym Maksencyuszem? Dlaczego Bóg sam złożył w nasze święte dłonie panowanie nad światem?..
Biskupi zamilkli. Wtedy pochlebca Walens, biskup Murzy, rzekł czołobitnie:
— Stwórca odsłoni prawdę przed mądrością twoją, o najmilszy Bogu władco! Nie może być herezyą to, w co ty wierzysz. Azali Cyryl Jerozolimski nie widział znaku