Strona:D. M. Mereżkowski - Dekabryści.djvu/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wynieśli nieboszczkę ukradkiem i pochowali ją, a babunia nie wspomniała o niej wcale, jakby jej nigdy na świecie nie było. Dużo widziała i przeżyła i dlatego bała się wszystkiego, wzdychała też często nad tem, jak łatwo zmienia się fortuna.
— Całe nasze życie to gra hazardowna — mawiała.
Po dwóch lekkich atakach apopleksji często wpadała w półświadomość; siadywała wówczas całemi godzinami nieruchoma, śledząc tylko w milczeniu ruchy papugi, kołyszącej się na kółku, krzyczącej przeraźliwym skrzetem: Potap, Potapicz! Potapow! Po takich momentach ożywiała się i opowiadała chętnie o swej młodości, gdy była frejliną na dworze Katarzyny. Oznajmiała z tajemniczym szeptem jako najświeższą nowość, że książę Platon Zobow çe charmant vaurien umiał oczarować jej cesarską mość swem zachwycającem obejściem; wspominała też chętnie o łaskawej uprzejmości cesarzowej matuszki.
— Bywało, zauważy, że komuś słońce dokucza, to idzie, bywało do okna i własnemi rękami storę zapuszcza. Ale za to nie miała pobłażania dla swywoli. Gdy raz jenerałowa Korzyn pustowała nad miarę na maskaradzie, kazała zabrać ją z sali sekretarzowi do tajnych poleceń Szeszkowskiemu i ukarać lekko cieleśnie, poczem przewieziono ją z wszelkimi honorami z powrotem na bal.
Lubiła także babunia opowiadać o panu Fontenelle, którego poznała osobiście w czasie bytności swej w Paryżu, przed rewolucyą.
— Skończony to był filozof, nigdy głosu nie podnosił, nie gniewał się, nie płakał ani się nie