Strona:D. M. Mereżkowski - Dekabryści.djvu/264

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Także nie wiem.
— A może raczycie przypomnieć.
— Nie! Nie pamiętam.
— Niedobrą pamięć macie, książę — uśmiechnął się Lewaszew, podkręcając machinalnie wąsa. — Więc ja wam przypomnę, że to są wasze słowa. A teraz czy nie zechcielibyście wymienić tych stowarzyszonych, którzy byli na owem żebraniu?
— Wybaczcie, panie jenerale, lecz tego żadną miarą nie mogę zrobić.
— Dlaczego?
— Dlatego, że wstępując do związku, przysiągłem że nikogo nie zdradzę.
Lawaszew odłożył pióro i odchylił się w tył na poręcz krzesła.
— Posłuchajcie, Golicyn! Im dłużej będziecie się zapierać, tem gorzej dla was! Chcecie ratować waszych towarzyszy, lecz nikogo nie uratujecie, a siebie zgubicie. Powtarzam wam, że władze i tak już wiedzą wszystko, a szczere przyznanie z waszej strony potrzebne jest wyłącznie dla was samych i jest jedyną dla was drogą zjednania sobie miłosierdzia cesarza.
Wypowiedziawszy te słowa, widocznie wyuczone, Lewaszew zapytał jeszcze:
— No i dlaczego milczycie? Nie chcecie nic powiedzieć?
— Nie chcę.
— Więc zmuszą was do mówienia, łaskawy panie. Spełnić muszę obowiązek sędziego i przypomnieć wam, że w Rosyi stosuje się w śledztwie torturę — rzekł Lewaszew, wymawiając z naciskiem każde słowo.
— Bardzo wam wdzięczny jestem, wasza wielmożność, za to ostrzeżenie, lecz czuję się w obo-