Strona:D. M. Mereżkowski - Dekabryści.djvu/263

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Twarz Lewaszewa przybrała jeszcze obojętniejszy wyraz.
— Wy sobie bardzo szkodzicie książę, bardzo, pomyślcie jeszcze.
— Ja panie jenerale całe życie o tem myślałem.
— I toście obmyślili?
— Właśnie to.
Lewaszew uśmiechnął się i wzruszył ramionami. Z przyzwyczajenia pokręcił cienkiego wąsika i zapisał odpowiedź Golicyna.
Pytał dalej tonem bardziej jeszcze znudzonym.
— Należeliście do tajnego związku?
— Należałem.
— Jakie szczegóły wiadome są wam z działalności związku?
— Żadne.
Lewaszew milczał chwilę, spojrzał na swoje pióro, zdjął z niego jakiś pyłek i podniósł oczy na Golicyna.
— Nie sądźcie książę, aby władze nie wiedziały o niczem. Mamy dokładne zeznania naocznych świadków, stwierdzające, że wypadki 14 grudnia przygotowane były dawno i wybuchnąć miały jeszcze za poprzedniego panowania, godząc w nieboszczyka cesarza. Jeśli życzycie, mogę przytoczyć wam szczegóły zamierzonego przez was carobójstwa. Przeszłego roku odbyło się w mieszkaniu tutejszego literata Rylejewa zebranie, na którem przedstawiciel Tulczyński południowego zawiązku podpułkownik Pestel, proponował wytępienie wszystkich członków carskiej rodziny. Czy wiecie co o tem?
— Nie! Nie wiem.
— A kto to odpowiedział Pestelowi: Zgadzam się z wami całkowicie.