Strona:D. M. Mereżkowski - Dekabryści.djvu/262

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Golicyn podniósł rękę i pokazał mu czerwone pręgi od sznurów.
Lewaszew zmarszczył się.
— Znowu przesolili, a ile im razy nakazywałem...
— Czy u was tu wszystkim związują ręce?
— Prawie że wszystkim, taki już porządek; cóż chcecie, na odwachu.
— Czyż to cyrkuł?
— Coś w tym rodzaju.
— A czy to wolno robić z pałacu cyrkuł policyjny?
Lewaszew nic nie odrzekł.
— No, a teraz przystąpimy do rzeczy — zaczął po chwili Lewaszew, a wyraz twarzy jego zmienił się i stał się urzędowy nie srogi, a znudzony i jakby niechętny, rozumiał widocznie, że robota niezbyt czysta. Położył przed sobą arkusz papieru i umoczył pióro w kałamarzu.
— Czy raczyliście złożyć przysięgę cesarzowi Mikołajowi Pawłowiczowi.
— Nie przysięgałem.
— Dlaczego?
— Bo przysiędze tej towarzyszą także obrzędy i zaklęcia, które uważałem za niewłaściwe.
— I nikomu nie będziecie przysięgać?
— Nikomu.
— Jakże tak bez przysięgi? Przecież w Boga wierzycie.
— Wierzę.
— A przysięga od Boga.
— Nie, nie od Boga.
— No, spierać się nie będę, czy tak mam zapisać.
— Tak zapiszcie.