Przejdź do zawartości

Strona:D. M. Mereżkowski - Dekabryści.djvu/224

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

w dozorców. A wie książę — dodał, zniżając głos — sny się czasem sprawdzają.
— Jakie sny?
— A choćby i wasz o armatnich strzałach. Południowa armia, jak słychać nie przysięgła; idzie podobno na Moskwę i Petersburg, by ustanowić konstytucyę; jenerał Jermołow także, a ten ma siły duże, cała armia kaukaska opowiedziała się za nim, oddana mu bezgranicznie. Ja, widzicie znam zdawna jenerała Aleksego Piotrowicza. Orzeł to z naszych dawnych Suworowskich. Z nim niema żartów. Gotów jeszcze założyć nową dynastyę Jermołowych na miejsce Romanowych. Tak więc widzicie książę, kto wie, czy nie zacznie się wszystko na nowo.
Golicyn słuchał i znów zagorzał w oczach jego błysk nadziei, lecz sam go zgasił.
— Jeśli zacznie się, to nie tak rychło — przemówił cicho do siebie raczej.
Ale Foma Fomicz usłyszał.
— Nie rychło może, ale przyjdzie.
— A cóż wam potem, przecież wy za carem.
— Ja, wasza światłość, stary człowiek, dziewiąty krzyżyk liczę, toż więc po staremu żyję i po staremu myślę, a każdy rdzenny Rosyanin oczekuje wszelkiej pomyślności i wszelkiej sławy dla ojczyzny wyłącznie od monarszego tronu.
— A więc widzicie; wy jesteście za carem, a ja za republiką, cóż wam po mnie? lepiej i nie znać.
— No, dosyć już, książę miły! Nie tak to dużo w świecie dobrych, uczciwych ludzi, by mieli się z sobą swarzyć. Więc cóż chcecie żebym zrobił, może do policyi donieść? Tfu! widzicie jaki! Ja tu krzątam się przy nim, niańczę, dogadzam, a on ze mnie szpiega robi.