Strona:D. M. Mereżkowski - Dekabryści.djvu/126

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

a trzy wielkie czarty trzej sztabs-kapitanowie, biegli przed batalionem. Byli to: Aleksander i Michał Bestuzewowie i Sczepin Rostowski. Bestuzewowie zatknęli na ostrzach obnażonych szpad swe kapelusze z piórami, a Rostowski wymachiwał olbrzymią szablą, którą zarąbał już na śmierć trzech ludzi. Potykając się i plącząc w połach płaszcza Golicyn biegł z nimi trzymając w ręku opadłe z nosa okulary i krzyczał jak wszyscy bez opamiętania.
— Ura! Konstantyn.


ROZDZIAŁ II.

Z Grochowej zawrócili na lewo, obok domu Łobanowa i parkanu Izaaka i wpadli na plac Senacki; tu zatrzymali się przy pomniku Piotra i ustawili się w bojową kolumnę frontem do admiralicyi, a tyłem do Senatu. Wystawili placówkę strzelców wywiadowczych, a w środku kolumny ustawili rozwinięty sztandar, dokoła którego skupili się wszyscy obecni tu członkowie tajnego związku. Podobne to było do igraszek olbrzymów, ogromne i straszne jak śmierć, a śmieszne przytem i niewinne jak chłopięca swawola.
Aleksander Bestuzew, wszedł za kratę pomnika i pochyliwszy się do postumentu, pisać coś zaczął ostrzem swej szpady.
— Co ty robisz! — spytał go Odojewski.

Na skały Piotrowej granicie
Wolności ostrzę oręże.

Zadeklamował patetycznie Bestuzew.
— I czego chmurzysz się Golicyn, zauważył Odojewski — Bestuzew chciał cały pułk zbun-