Strona:D. M. Mereżkowski - Dekabryści.djvu/119

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Niewiasta, skoro rodzić zaczyna, lęka się, że przyszedł jej czas, lecz potem nie pamięta bólu, w radości, że się człowiek na świat narodził«.
— Co za słowa! — zdumiał się Rylejew — któż to powiedział?
— Co! zapomniałeś? to nic! przypomnisz kiedyś, a teraz posłuchaj jeszcze. »Wy teraz macie smutek, lecz nawiedzę was jeszcze, a wtedy rozradują się serca wasze i nikt radości waszej odjąć wam nie zdoła«. Tak to Rylejuszka będzie smutek, ale będzie i radość, której nikt nam odjąć nie zdoła.
W oczach Rylejewa zaświeciły łzy, ale po przez łzy te uśmiechać się zaczął, kładąc rękę na ramieniu Golicyna.
— Pamiętasz Golicyn, jak rzekłeś kiedyś do mnie: choć nie wierzycie w Boga, niech wam Bóg pomoże.
— Pamiętam Rylejew.
— Więc i teraz powiedz tak — zaczął Rylejew, lecz urwał czerwieniąc się zmieszany.
Golicyn zrozumiał go przeżegnał mówiąc.
— Niech ci Bóg pomaga Rylejew. Niech będzie Chrystus z tobą i z nami wszystkimi.
Rylejew objął jedną ręką Golicyna, drugą Oboleńskiego i przytulił ich do siebie, a usta ich spoiły się w potrójnym pocałunku.
Po przez lęk i ból, po przez mękę krzyżową, była w nich wielka radość i czuli, że radości tej nikt im odjąć nie zdoła.